Kocham książki

 

            Od zawsze kochałam książki. Dzięki nim poznawałam świat. To one skłaniały mnie do refleksji i zadawania licznych pytań.

            Rodzice czytali mi dużo, zwłaszcza przed zaśnięciem. Największą karą było nieprzeczytanie bajki na dobranoc. Wtedy z płaczem prosiłam: „Zbijcie mnie, ale mi poczytajcie!”.

            Gdy miałam pięć lat, poszłam do przedszkola dla niewidomych w podwarszawskich Laskach. Wychowawczynie też nam sporo czytały.

Nie mogłam się doczekać, kiedy pójdę do szkoły i nauczę się czytać. Szkolne tempo wydawało mi się zbyt powolne i zastanawiałam się, dlaczego marnujemy tyle czasu na ćwiczenie poszczególnych liter. Dzięki starszym koleżankom, naukę kontynuowałam popołudniami w internacie. Moją pierwszą, samodzielnie przeczytaną książką były Leśne rachuneczki Lucyny Krzemienieckiej. Sprawiło mi to wielką radość. Bardzo często odwiedzałam bibliotekę. Intensywnie przeżywałam losy bohaterów, dowiadywałam się wielu interesujących rzeczy. Czytając, zapominałam, że jestem daleko od domu.

            Przed rozpoczęciem nauki w pobliskim liceum dla widzących, zapisałam się do brajlowskiej, warszawskiej biblioteki. Na początku każdego roku szkolnego dostawałam paczki z podręcznikami. Nie wszystkie były wydrukowane w brajlu, lecz większą ich część na szczęście miałam. Moja nauczycielka historii zawsze pracowała z tym podręcznikiem, który był wydany w brajlu. Teraz, gdy wybór książek jest znacznie większy, niewidomi uczniowie są w o wiele trudniejszej sytuacji. Jako że brajlowskie książki są bardzo drogie i zajmują sporo miejsca, nie da się ich wszystkich wydrukować. Mnie najbardziej doskwierał brak podręcznika do francuskiego, którego dopiero zaczynałam się uczyć.

Z Warszawy wypożyczałam – i nadal wypożyczam – także lektury szkolne oraz inne interesujące mnie pozycje.

            Podczas studiów w sekcji francuskiej Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych, zapisałam się również do brajlowskich bibliotek w Brukseli, Genewie i Paryżu. Książki dostaję pocztą. Dobrze, że brajlowskie przesyłki są bezpłatne.

            Książek mówionych, czyli nagranych na kasety, słucham rzadko. Wolę czytać sama, gdyż znacznie więcej zapamiętuję. Poza tym, lubię spisywać ciekawe cytaty. Robiąc to z kasety, nie odtwarzam wiernie interpunkcji. Nie mogę także zapisać numeru strony. Tego typu cytatów nie da się więc wykorzystać np. w pracy magisterskiej. Starałam się przekonać Zakład Nagrań i Wydawnictw Polskiego Związku Niewidomych, by na każdej stronie brajlowskich książek umieszczać też numer czarnodrukowego oryginału. Robi się tak m.in. w Szwajcarii. Jest to duże ułatwienie zwłaszcza dla magistrantów i doktorantów. Mimo kilku wysłanych w tej sprawie maili, nadal nie otrzymałam odpowiedzi.

            Z pewnością niewidomi mają utrudniony dostęp do literatury. Z pomocą przychodzi nam nowoczesna technologia. Możemy więc skanować potrzebne materiały i, korzystając z syntezatorów mowy lub brajlowskich linijek, je odczytać. Jest to czasochłonne i wymaga dodatkowej pracy, ale to duża pomoc. Jako że skanowanie zajmuje dużo czasu, dla studentów francuskich pracę tę wykonują uniwersyteckie pracownie komputerowe, w których jest też przystosowany do potrzeb niewidomych sprzęt. Dobrze byłoby, gdyby stało się to normą także w Polsce.

            W celu udostępnienia niewidomym jak najbogatszego księgozbioru, laskowska biblioteka multimedialna zajmuje się negocjacjami z wydawnictwami. Staram się jej w tym pomagać. Często to naprawdę trudna praca. Informujemy wydawców o ograniczeniach niewidomych w możliwości wyboru brajlowskiej i dźwiękowej literatury i prosimy, by udostępnili nam swoje pozycje w wersji elektronicznej. Niektórzy wyrażają zgodę.

            Część niewidomych twierdzi, że skoro można posłuchać książki z kasety lub używając syntezatora mowy, w XXI wieku nie warto uczyć się brajla, który jest tylko reliktem przeszłości. Uważam, że osoby te są w wielkim błędzie. Nic nie zastąpi kontaktu z „prawdziwą”, papierową książką, którą można zabrać do autobusu czy parku i po którą wyciągamy rękę w bezsenną noc, by wziąć ją do łóżka. Gdy marzną mi ręce, chowam ją pod kołdrę i czytam dalej.

Poza tym, znajomość brajla pozwala nie tylko czytać, lecz i pisać. Stajemy się więc bardziej niezależni. Słuchając książek, nie mamy kontaktu z ortografią. Z przykrością muszę stwierdzić, że wielu niewidomych kwestię poprawnego pisania traktuje jak coś mało istotnego. Na naszych internetowych listach dyskusyjnych można więc znaleźć mnóstwo błędów ortograficznych. Właśnie dlatego, korzystając z poparcia prof. Edwarda Polańskiego, staram się o udostępnienie nam przez PWN jego Wielkiego słownika ortograficznego.

            Wchodząc do księgarni, z przyjemnością wdycham zapach wydrukowanych kart. Chętnie odwiedzam też antykwariaty. Boleśnie odczuwam ograniczony dostęp do brajlowskiej i elektronicznej literatury. Nadal będę się więc starała negocjować z wydawcami, a niewidomych będę przekonywać do docenienia tego wspaniałego wynalazku, który dał nam Louis Braille.

 

Integracja, listopad/grudzień 2005